"Głosy życzliwych" vs. rzeczywistość...
Powieść biznesowa odcinek #7
Na górze czekał na mnie Franek.
– Możesz mi poświęcić chwilę?
– Jasne, zapraszam… – usiedliśmy razem w pokoju – Co tam?
– Bardzo chciałbym uczestniczyć w tym projekcie Metapro. Powiedz mi o co w nim chodzi? Ja wiem, że jestem nowy w tej firmie, ale z drugiej strony to nie jest moja pierwsza praca, więc nie jestem taki nieopierzony. A widzę też, że nikt z zespołu się nie garnie, więc ja chętnie.
– Cieszę się, z Twojej propozycji, ale wolałbym by ktoś, kto pracuje u nas dłużej brał udział w projekcie. Akurat w tym projekcie ważne jest doświadczenie w naszej firmie.
– Ale wiesz jak oni narzekali, że znowu jakieś zadanie im dajesz. Malwina powiedziała, że to beznadziejny projekt, a Rysiek na to, żebyś sobie sam w nim uczestniczył. Atmosfera tam jest fatalna. I jeszcze Romek….
– Franek, dziękuję Ci za informację, ale jeśli Malwina będzie chciała mi coś przekazać, albo jakiś inny członek naszego zespołu, to na pewno mi to powiedzą – przerwałem stanowczo.
Już wcześniej sobie to postanowiłem. Nie znoszę takiego gadania, nie będę tolerował takiego donoszenia i ucinam rozmowy w tym typie.
– No jak chcesz, ale uprzedzałem cię, że oni nie są lojalni. W każdym razie ja chętnie w tym projekcie będę uczestniczył.
– Dzięki. Czy jeszcze masz do mnie jakąś sprawę, bo mam sporo rzeczy do zrobienia? – miałem dość Franka.
– Nie nic, to ja spadam. Mogę wyjść dzisiaj 15 minut wcześniej?
– Dobrze, idź – zgodziłbym się na wszystko, żeby tylko już wyszedł.
Rozmowa z Frankiem była jak gwóźdź do trumny. Fatalna atmosfera? Brak lojalności. Przecież jeszcze niedawno siedziałem z nimi w pokoju. Dużo się śmialiśmy, a uczciwe stawianie sprawy było jedną z podstawowych zasad. Coś się zmieniło?
Na zakończenie dnia postanowiłem jeszcze zajść do mojego zespołu. Drzwi były lekko uchylone i dobiegł mnie wybuch śmiechu.
Wszedłem, Malwina zawołała mnie, żeby pokazać zdjęcie, które tak ich rozśmieszyło. Pośmiałem się z nimi.
– Miło się znowu z Wami śmiać…
– Po prostu za rzadko do nas przychodzisz!
– Pomyśleliście co z tym Metapro?
– No pomyśleliśmy.
– I co?
– I mamy problem…
Pogodna chwila minęła. Znowu problem. Wiedziałem, że nic z tego nie będzie.
– Chcemy do tego projektu iść – ja i Miśka – powiedział Rysiek – obojgu nam zależy. Poczytaliśmy o nim trochę w intranecie i jest super. Miśka nie chce mi ustąpić – z uśmiechem ciągnął dalej – dyskutujemy o tym od dwóch godzin.
– Słucham? – nie dowierzałem własnym uszom.
– To on mi nie chce ustąpić – Miśka rzuciła kulką papieru w Ryśka – kobiety mają pierwszeństwo.
– Terefere.
– Ty sam terefere.
W takiej pogodnej atmosferze ustaliliśmy wspólnie. Rysiek będzie uczestniczyć w projekcie, Miśka widziała, że mu bardzo zależy. Jej też, ale nie była to dla niej sprawa ambicjonalna, a dla niego owszem. Na dodatek działanie w tym projekcie mogło się wiązać z kilkoma wyjazdami, a tego Miśka nie chciała. Właściwie wcale się nie wtrącałem w tę rozmowę. Zadałem im tylko kilka pytań – co takiego jest pociągającego dla nich w tym projekcie, ile czasu mogą na niego poświęcić, jak widzą realizację tego projektu. A oni sami sobie na to odpowiadali i sami podjęli decyzję.
Byłem bardzo zadowolony z tej rozmowy. Nawet sam miałem ochotę siebie zganić za negatywne postrzeganie ludzi, których przecież znam od lat. I ta dzisiejsza rozmowa była bardzo satysfakcjonująca – ja tylko pytałem. Oni poddawali rozwiązania. Zgrzytem były tylko wcześniejsze informacje, które przekazał mi Franek. On powiedział, że nikt nie chciał brać udział w projekcie a tymczasem nastawienie było dokładnie odwrotne. Franek chyba rozgrywał jakąś własną grę. Nie miałem jednak czasu więcej nad tym rozmyślać. Cztery telefony, dwa spotkania i cztery analizy to było aż nadto jak na ten dzień.
***
Wychodziłem z pracy razem z Ryśkiem.
– Mam pewien problem… – zaczął.
– No mów…
– Poprosiłeś mnie, żebym wdrożył Franka.
– Tak, poprosiłem.
– Ale sam go wdrażasz.
– Przyszedł do mnie z problemem, więc mu pomogłem.
– Widzisz, wcześniej do mnie przyszedł z tym problemem. Powiedziałem mu, że popracujemy nad tym za dwie godziny. A on w tym czasie poszedł do Ciebie.
Wrócił i pokazał mi, że już ma to zrobione. Było mi trochę głupio, tym bardziej że skomentował to, że poszedł do kogoś, kto jest lepszy ode mnie „w te klocki”.
– Hmm, nie wiedziałem.
– Teraz kiedy chcę z nim ustalić dalszy plan działań, mówi mi, że już z Tobą pracuje i nie potrzebuje mojej pomocy. Z jednej strony nie podoba mi się to – chciałem wdrażać nowych ludzi. Z drugiej – wiesz, mam takie poczucie, że on jest trochę śliski…
– Śliski?
– Taki koleś co rozmawiając z Tobą jest miły, uprzejmy „bułkę przez bibułkę”, ale za plecami mówi zupełnie coś innego. Nie wiem na pewno, ale mam jakieś takie nieprzyjemne wrażenie. Nieważne. Powiedz mi czy w takim razie sam wdrożysz go do końca?
– Nie. Nie zamierzam go wdrażać. Pomogłem mu odruchowo, nie zastanawiając się jak to będzie wyglądało w jego i Twoich oczach. Bardzo proszę żebyś wdrożył go do końca. Jutro mu o tym powiem. A co do tego, że jest śliski… Nie wiem. Pracuje u nas krótko. Zobaczymy jak dalej się rozwinie. – Ok. To do jutra.
Rozmowa z Ryśkiem dała mi do myślenia. Po raz kolejny przypomniało mi się co Franek powiedział o narzekaniu w zespole na nowy projekt.
Będę się uważnie przyglądał i tyle. Nic na razie więcej nie zrobię, jeszcze mam za mało danych by podjąć jakiekolwiek działanie.