I tak minął miesiąc…
Powieść biznesowa odcinek #6
Mija miesiąc od kiedy jestem szefem zespołu. W tym czasie przyjęliśmy dwie osoby do zespołu, przy okazji stoczyłem ostrą walkę z Leonem, moim przełożonym, który zamierzał ludzi rekrutować zupełnie beze mnie, tak jak dotąd sam rekrutował (to znaczy razem z ludźmi z HR). Leon argumentował, że nie mam pojęcia o rekrutacji, ja na to – kiedy mam się nauczyć jak nie teraz. Wygrałem argumentem – jakby on się czuł, gdyby jego szef rekrutował mu ludzi do zespołu! W ten sposób stanęło na wspólnym podejmowaniu decyzji.
Nowych pracowników wdraża Rysiek. I oczywiście znowu pojawił się konflikt, ponieważ Franek (nowy człowiek) przyszedł do mnie z problemem. Powiedział, że nie rozumie zadania i poprosił mnie o pomoc.
Wiem jak trudno jest w nowej pracy, więc rzuciłem wszystko, zająłem się pomocą. No i wyszła kicha. Pomijam, że musiałem siedzieć dodatkowe cztery godziny, by skończyć prezentację wyników na następny dzień, ale teraz Franek przychodzi do mnie ze wszystkim, pomijając Ryśka. Widocznie chłopaki się nie dogadują. Nie wiem jak Rysiek chce zostać menadżerem, skoro nie potrafi wdrożyć człowieka do pracy. Z przyjemnością widzę jak Franek się rozwija. Ostatnio nawet zrobił więcej niż oczekiwałem. Ankieta do analizy oczekiwań jest po prostu świetna. A z Ryśkiem muszę porozmawiać poważnie. Ale nie mam teraz czasu. Zresztą on mnie jakoś unika. Miał mi pomóc, być wsparciem, a tylko „focha strzela”. Nie mam czasu się tym zajmować! Kurczę, przypomniało mi się, że muszę zebranie zrobić, bo pojawiło się kilka spraw. Wchodzi nowy system premiowy, zostałem poproszony o wytypowanie osoby do nowego projektu Metapro, a na dodatek jeszcze trzeba zrobić podsumowanie miesiąca.
No dobra, zróbmy to zebranie i miejmy to z głowy.
– Cześć wszystkim – powiedziałem wchodząc do pokoju, gdzie pracował mój zespół.
– Hej – niemrawo odpowiedziały mi ze trzy osoby.
– Chciałem z wami przeprowadzić zebranie…
– Teraz? – Malwina podniosła głowę znad dokumentów.
– Mam teraz czas, a wy macie coś wyjątkowo pilnego, żeby nie móc teraz poświęcić mi 25 minut?
– No mów – przerwali prace i obrócili się w moją stronę.
– Chciałem krótko podsumować nasz pierwszy miesiąc, mam wytypować kogoś do projektu Metapro. Aha i jeszcze wchodzi nowy system premiowy. Już coś wiecie na ten temat?
– Ja nic nie wiem – Miśka jak zwykle nic nie wie, pomyślałem.
– No dobrze. Chciałem więc podsumować miesiąc naszej pracy. Otóż większość zadań jest realizowanych w terminie i nie ma tam większych błędów. Jednak dwie rzeczy są wyraźnie opóźnione i nienajlepszej jakości. Mówię tu o zadaniach Waldka i Ryśka. Chciałbym byście poprawili jakość i terminowość. Cieszę się, że mamy nowych pracowników Franka i Ziutę, jak wam się pracuje w zespole?
Ziuta była wyraźnie zaskoczona moim pytaniem, Franek swobodnie odpowiedział:
– Świetnie, zespół fajnie pracuje, dużo się nauczyłem. Atmosfera jest przyjazna. W moim poprzednim zespole było zupełnie inaczej. Zawiść i wzajemne obgadywanie. Tutaj tego nie ma.
– A ty Ziuta, jak się czujesz?
– Wiesz – zawahała się nieco – na szczęście jest w porządku, ale gdyby nie było, nie wiem co mogłabym ci odpowiedzieć na tak publicznie postawione pytanie. Na razie ciągle się uczę i sporo stresu przeżywam, ale Rysiek mi bardzo dużo pomaga. Zabieram mu sporo czasu i może też dlatego on nie zrobił wszystkich swoich zadań w terminie. Ale już radzę sobie coraz lepiej.
– Dziękuję za szczerość i cieszę się, że idzie coraz lepiej. Dobrze, to teraz jeśli chodzi o ten system premiowy, wyślę wam wszystkim jeszcze raz e-mail i jak sobie przeczytacie to porozmawiamy o tym. Kto z was chce uczestniczyć w projekcie Metapro? Dotyczy on badania kultury organizacyjnej w naszej firmie i mają w nim pracować ludzie z różnych działów. Można się wiele nauczyć – zakończyłem swoją przemowę.
Roman patrzył w okno, on na pewno się nie zgłosi. Musiałbym powiedzieć jaka jest premia za projekt, żeby chociaż raczył się zainteresować! Miśka oglądała swoje paznokcie. Rysiek też na mnie nie patrzył…
– Każdy kierownik ma wyznaczyć kogoś z zespołu. Sam nie pójdę. Więc wy zdecydujcie, bo inaczej ja będę musiał kogoś wyznaczyć. Zuza i Franek są nowi, więc nie możemy ich na razie obarczyć dodatkowymi zadaniami. Proszę, zastanówcie się.
– Do kiedy masz dać odpowiedź?
– Za dwa dni.
– Ok. to my się zastanowimy.
– A nie możecie zastanawiać się przy mnie? – zapadła niezręczna cisza – no dobrze nie będę naciskał. Chciałem jeszcze porozmawiać o zadaniach na następny miesiąc…
Wyszedłem z zebrania zniechęcony. Poziom aktywności – zero. Ogólny poziom zaangażowania moich podwładnych? W rutynowe codzienne zadania, ok. Wykonywane są w miarę sprawnie. Ale żeby mieli coś więcej zrobić., to już na pewno nie. Trzeba na nich mocno naciskać. Było mi trochę przykro. Chciałem mieć zespół wyjątkowy. Żeby wspólna praca sprawiała nam radość. Och, nie chodzi o to, żeby było chóralne: kocham moją pracę, kocham moją pracę, kocham moją pracę. Ale żeby ludzie jakoś pozytywnie reagowali, a nie mruknęli a potem zamilkli.
Jak oni są zniechęceni, to mi się też nie chce. Czuję się trochę jak dozorca. Dać zadanie, sprawdzić zadanie, poprawić zadanie. No cóż, ale skoro oni inaczej nie chcą pracować, to taka moja rola.
Na poprawę humoru postanowiłem zejść na dół do sklepu, kupić sobie kanapkę.
Przede mną w kolejce stała dwójka młodych ludzi, którzy prowadzili ożywioną rozmowę:
– Znowu czegoś chciał, ale nie do końca powiedział czego.
– Ale zapytałeś o co chodzi?
– Nikt nie pytał, to co ja mam się wyrywać? Wiesz, że nadgorliwość gorsza od faszyzmu. On tylko chodzi i rozlicza z zadań. Potem się czepia, że nie wszystkie wykonane. Każe nam się lepiej komunikować, a sam nie potrafi sprecyzować o co mu chodzi. Daj spokój, odechciewa mi się roboty, byle studia skończyć i spadam szukać czegoś nowego. Jeszcze rok…
– Nie chcesz zostać w firmie?
– Może w jakimś innym zespole? Ale nie tak łatwo przejść. W tym miejscu na pewno nie chcę siedzieć. Wyobraź sobie, wczoraj wpadł w południe i ni z tego, ni z owego zrobił zebranie. Każdy miał coś do zrobienia, ale co, powiesz coś? Siedział i gadał przez godzinę. A dzisiaj się czepiał, że nie wyrobiliśmy się na czas z wnioskami. Nie będę siedzieć po godzinach tylko dlatego, że on ma jakiś kaprys. Sok pomidorowy i bułkę z serem poproszę…
Uważnie przyglądnąłem się tej dwójce, pracują u nas? Nie, chyba nie. W każdym razie ja ich nie znam.
No właśnie tacy są teraz pracownicy. Nie wychylać się, nie siedzieć po godzinach, zebranie oznacza, że szef gada bez sensu. Albo czepia się, że zadanie niezrobione. Też mi coś. Może jeszcze po główce ma pogłaskać, że brawo, jak dobrze że nie zrobiłeś tego co do ciebie należy? Z drugiej strony miałem wrażenie, że ta dwójka opisywała moje własne zachowanie. Ja też organizowałem zebranie bez zapowiedzenia i sprawdzenia, czy ktoś ma jakieś ważne zadania. Ja też mówiłem niemal bez przerwy przez godzinę. I moi pracownicy też nie bardzo się odzywali…. Ciekawe czy tak samo komentują moje działania…
Kanapka wyjątkowo mi nie smakowała.